On tu jest - odc. 2
Pracował na czterdziestym piątym piętrze. Był to jeden z trzydziestu pięciu jego biurowców, rozsianych po całym świecie. Czternastu dorobił się już sam, pozostałe przejął po śmierci wspólnika. Spojrzał w jeden z kilku monitorów, większość wykresów napawała dziś optymizmem. Oby tak dalej, pomyślał. Odsunął fotel i spojrzał na panoramę miasta. Światła samochodów wiły się u jego stóp aż po horyzont, ale otaczała go cisza. Przechylił się i wstał na obie nogi równocześnie, tak, jak instruował go lekarz. Kręgosłup dzisiaj nie doskwierał. Pomyślał, że to też dobry znak.
Do podróży wszystko było już przygotowane. Nie lubił latać porannymi rejsami, dlatego bilet polecił zabukować na jutrzejszy wieczór, natomiast przed południem zaplanował odprawę. Podszedł do biurka i spojrzał na notatki. Tutaj też wszystko jest przygotowane. Wysunął sekretną szufladę, dziesięć tokenów leżało na swoim miejscu. Przeszedł do sąsiedniego gabinetu. To była jego prywatna przestrzeń. Dziś nie pojedzie do mieszkania. Wziął szybki prysznic i ułożył się na posłaniu. Wcześniej wydał polecenie Aleksie. Z głośników popłynęły kojące takty Einaudiego.
Wystój Sali konferencyjnej był taki jak on sam: Praktyczny, techniczny i bez zbędnego przepychu. Pośrodku stał zwalisty dębowy stół, ale jakiś trafem nie obciążał przestrzeni. Tym trafem była Magdalena, asystentka, analityczka, organizatorka, kucharka, szoferka i z każdą inną rolą, wykonywaną zawsze z poświęceniem. Kiedy wszedł, z foteli zerwało się dziesięciu młodych mężczyzn. Przywitali go pewnym uśmiechem i skinieniem dłoni.
- Zarządzajcie tymi środkami z najwyższą efektywnością. Powiedział to z nutą zachęty, kładąc na stole dziesięć tokenów, każdy z nich w innym kolorze.
- To jest wasz kapitał początkowy. Wykażcie się inwencją, po powrocie rozliczę was z każdej złotówki.
Szymon, główny analityk, podszedł do tacki, wyłuskał czerwony token i zapytał:
- Ile tu jest? Czy to test na sprawność algorytmu maksymalizacji zwrotu?
Nie odpowiedział, spojrzał na Magdalenę, która podniosła tackę i wręczyła pozostałym po jednym urządzeniu. Jan, Filip i Tomasz zważyli tokeny w dłoni w jednym momencie, jak syjamskie bliźnięta.
Nie lubił marnować czasu choć nie przeliczał go na pieniądze. Zaraz po wejściu do samolotu rozłożył laptopa i zaczął od przeglądu prasy. Po nagłówkach postów zobaczył wyraźnie, że grupa konkurencyjnych inwestorów, niezadowolona z jego rosnącego wpływu, rozpoczęła kampanię dezinformacyjną. Tak, reputacja na moim rynku ma spore znaczenie. – Chłopcy i dziewczynki wiedzą, jak rozgrywać, pomyślał stukając w klawiaturę. Dziesięć minut później, poprosił stewardesę o zestaw i spokojnie zasnął.
Dubaj nie należał do jego ulubionych miejsc na świecie. Po dwóch tygodniach zahaczył o Jerozolimę, później o Nowy Jork i Londyn. Do Warszawy wrócił po pięciu miesiącach. Dopiero podczas trzeciej odprawy do spotkania dołączyła złota dziesiątka.
Szymon z entuzjazmem przedstawił swoje osiągnięcia:
- Szefie, zdywersyfikowałem portfolio i mam dwucyfrowy wzrost a pakiety są ulokowane w zrównoważonych biznesach, nawet kilka eco-techów ładnie mi szybuje. Odłożyłem też kilka procent dla organizacji non-profit.
- Nie tylko wygenerowałeś zysk? Dobrze. Zaliczyłeś, spełniłeś moje oczekiwania.
Wstał od stołu i odwrócił głowę w stronę Szymona, który wydukał ze spuszczoną głową:
- Ja mam trochę mniej, udało mi się osiągnąć umiarkowany wzrost, ale z zachowaniem standardów ESG.
Lubili, gdy się uśmiechał. Choć rzadko wpadał w gniew, jego twarz przeważnie była poważna i nieczytelna, dlatego jego uśmiech zawsze gwarantował albo awans, albo większą premię przy okazji świąt.
- Również cenne osiągnięcie. Etyka nie zawsze idzie w parze z szybkim zyskiem, ale buduje trwałą wartość. A ty, Jakubie, jak poszło Tobie?
- Obawiałem się ryzyka i nie zdywersyfikowałem inwestycji, przytrzymałem na lokacie za pół punktu.
- Ostrożność jest cenna, ale strach przed ryzykiem nie może nas paraliżować. Zawsze musimy szukać równowagi między bezpieczeństwem a wzrostem. - Wszystkie środki przelej natychmiast na rachunek Szymona. Od jutra będziesz pracował na drugim piętrze.
Zapadła cisza. Każdy, ale to każdy do portiera włącznie wiedział, że kto ląduje na drugim, jest praktycznie na samym dnie.
Sala opustoszała. Stanął przy oknie patrząc na tętniące życiem miasto. Zdał sobie sprawę, że jego misja niedługo dopiero się zacznie. Dwa tysiące lat w finansach… to o wiele za długo!
Gdy słuchali tych rzeczy, dodał jeszcze przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi. Mówił więc: «Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić. Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: "Zarabiajcie nimi, aż wrócę". Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: "Nie chcemy, żeby ten królował nad nami". Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał. Stawił się więc pierwszy i rzekł: "Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min". Odpowiedział mu: "Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami!" Także drugi przyszedł i rzekł: "Panie, twoja mina przyniosła pięć min". Temu też powiedział: "I ty miej władzę nad pięciu miastami!" Następny przyszedł i rzekł: "Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał". Odpowiedział mu: "Według słów twoich sądzę cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał". Do obecnych zaś rzekł: "Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min". Odpowiedzieli mu: "Panie, ma już dziesięć min"."Powiadam wam: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach"».Po tych słowach ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy.
Łukasz 19:11-28 (BT)
Witold Augustyn
Grafika: wł.
Commenti