NIECODZIENNIK ODC. 49
Kiedy Jezus powrócił łodzią na drugą stronę jeziora, znów wielki tłum zebrał się wokół Niego. Wtedy to przybiegł do Niego przełożony pobliskiej synagogi imieniem Jair. Padł do stóp Jezusa z żarliwym błaganiem: — Moja córeczka umiera! Przyjdź i połóż na nią swe ręce, by została uratowana i mogła żyć! Jezus natychmiast wyruszył do domu tego człowieka, a wielki tłum poszedł za Nim. Szli w wielkim ścisku, gdyż wszyscy, z każdej strony, starali się przecisnąć do Niego. Pomiędzy nimi znajdowała się pewna kobieta, która od dwunastu lat była umęczona niegojącymi się krwawymi wysiękami. W tym czasie wiele wycierpiała z rąk lekarzy. Wydała na nich cały swój majątek, jednak bez żadnego skutku. Zamiast poprawy, jej stan był coraz gorszy. Kiedy więc dowiedziała się o przybyciu Jezusa, szybko pobiegła do Niego. Przecisnęła się przez tłum i z tyłu dotknęła skraju Jego płaszcza. Była bowiem przekonana, że gdyby udało się jej dotknąć choćby Jego ubrania, zostanie uzdrowiona. I rzeczywiście, gdy tylko to uczyniła, przyczyna jej choroby ustała, a ona sama natychmiast poczuła, iż jest uwolniona z boleści. Jezus od razu zauważył, iż Jego moc została użyta. Natychmiast odwrócił się i spytał: — Kto dotknął mego płaszcza? Lecz uczniowie tak na to zareagowali: — Czy nie widzisz, że tłum napiera ze wszystkich stron? Dlaczego pytasz o to, kto Ciebie dotknął? On jednak szukał wzrokiem osoby, która to uczyniła. Wtedy owa kobieta, bardzo wystraszona – wiedząc, że to o nią chodzi – podeszła i z drżeniem padła przed Nim, wyjawiając całą prawdę. On zaś powiedział: — Córko, twoja ufność sprawiła, że zostałaś uleczona! A teraz idź już w pokoju wolna od cierpienia! Gdy jeszcze wypowiadał te słowa, przybył posłaniec z domu przełożonego synagogi i powiedział: — Twoja córka umarła. Nie ma już sensu trudzić Nauczyciela. Lecz Jezus, słysząc to, powiedział do przełożonego: — Nie lękaj się, tylko mi ufaj! Nie pozwolił dalej komukolwiek towarzyszyć sobie, z wyjątkiem Piotra, Jakuba oraz jego brata, Jana. Razem weszli do domu zwierzchnika synagogi. Tam zastali wielki zamęt. Wiele osób płakało. Część lamentowała wniebogłosy. Wtedy Jezus tak się odezwał: — Po co czynicie zamęt i wznosicie lamenty? Dziecko nie umarło – jedynie zasnęło. Lecz oni zaczęli Go wyśmiewać. Wtedy Jezus kazał usunąć wszystkich z domu, a następnie wraz z rodzicami dziecka i trzema uczniami wszedł do izby, w której złożono ciało. Wziął dziecko za rękę i powiedział: — Talitha kum „Dziewczynko, wstań!” I dziewczynka natychmiast wstała i zaczęła chodzić, miała bowiem dwanaście lat. Gdy obecni to zobaczyli, kompletnie osłupieli! Następnie Jezus udzielił im wielu wskazówek, których jednak nie mieli dalej rozpowiadać. Polecił także, by dano jej posiłek.
MAREK 5, 21-43 (NPD)
Ile razy my sami czujemy się bezradni w obliczu problemów, które wydają się przerastać nasze możliwości? Ile razy czujemy się samotni, nawet będąc w tłumie, ponieważ nasze problemy wydają się nas definiować?
Comments